poniedziałek, 18 lutego 2013

Habituacja

Habituacja, inaczej zwana odczulaniem, jest to kolejna rzecz, która wywodzi się z natury koni. Otóż to właśnie ona m.in. zapewniła temu gatunkowi przetrwanie. Gdyby nie to, że istnieje takie zjawisko, jak habituacja, konie musiałyby wciąż biec i uciekać przed potencjalnie "strasznymi" rzeczami. Jako przykład możemy wziąć burzę, na którą dzikie konie się "odczuliły", zaakceptowując ją jako rzecz niezagrażającą życiu. Tak też działo i dzieje się z innymi rzeczami, na które my też możemy mieć wpływ.

Habituacja pozwala nam uzyskać spokojnego i pewnego siebie konia, zwiększając tym samym nasze bezpieczeństwo. Odczulać możemy na wszystkie rzeczy, jakie tylko wpadną nam do głowy - na folię, na dotyk, na linę, na bata, na traktor, itd. Owszem, można sobie pomyśleć, że to bez sensu, bo nie da się odczulić konia na wszystkie rzeczy jakie istnieją, ale niezupełnie tak jest. Otóż habituując konia choćby na folię, uczymy go, że warto najpierw sprawdzić przedmiot zanim zacznie się uciekać. Dodajemy też w ten sposób odwagi i pewności siebie swoim wierzchowcom, jak już wcześniej napisałam.

Habituować możemy na różne sposoby. Nie ma jednego, który by działał na każdego konia, dlatego, że każdy koń jest inny i do każdego należy podchodzić indywidualnie.
Pierwszy sposób to samoistna habituacja, przy której nie gramy jakiejś większej roli. Po prostu zostawiamy konia sam na sam z danym "strachem". Na przykład niezajeżdżonego konia puszczamy luzem w jakimś ogrodzonym miejscu, kładąc mu na środek siodło, czaprak. Prędzej czy później ciekawość konia wygra i podejdzie on, by powąchać te przedmioty.
Jednak musimy pamiętać, że np. czaprak na ziemi a czaprak w naszym ręku to już całkiem co innego, dlatego zawsze należy zwrócić uwagę na to co robimy.

Kolejny sposób to zalewanie sygnałem, czyli tzw. flooding. Polega to na tym, że dosłownie zalewamy konia sygnałem, tj. daną rzeczą. Podam na własnym przykładzie, kiedy użyłam tego sposobu. Odczulałam pewną kasztankę na skakanie przy niej, gdyż na początku gdy podskoczyłam to położyła na mnie uszy. Dlatego zaczęłam skakać, skakać i skakać, czekając na odpowiednią reakcję. Dopiero po jakimś czasie zaczęła nastawiać uszy do przodu - wtedy od razu zaprzestałam skakania, dając w ten sposób nagrodę - odpuszczenie presji i pogłaskałam. Kasztanka również dała mi nagrodę - przelizując tę sytuację. Od tego momentu mogę bez żadnego problemu przy niej skakać.

Oczywiście musimy zawsze pamiętać o odpuszczaniu presji w momencie, gdy koń zaczyna wykonywać zadanie prawidłowo. I jeśli chcemy zacząć habituację, musimy koniecznie być pewni, że mamy w sobie w danym momencie dużo spokoju, cierpliwości i czasu. Nie może być wówczas żadnych negatywnych emocji, zresztą jak przy każdej pracy z koniem.

Kolejny sposób to odczulanie metodą przybliżanie-oddalanie. Jako przykład możemy wziąć konia, który nie daje sobie dotykać tylko głowy. Zaczynamy więc od głaskania szyi, na której koń akceptuje dotyk (w tym przypadku oczywiście). Głaszczemy, głaszczemy powoli przechodząc coraz bliżej głowy. Przez cały czas musimy mieć na uwadze emocje konia. Nie możemy iść dalej, jeśli koń jest zestresowany i sztywny. Należy wówczas poczekać, aż się rozluźni podczas dotyku w danym miejscu i wtedy idziemy wyżej - tutaj w stronę głowy. Oczywiście jeśli koń jest spokojny, dajemy mu spokój i zabieramy rękę, nagradzając go. Musimy też pamiętać o tym, że wcale nie musimy osiągnąć głównego celu na pierwszej sesji. Musimy się dostosować do tempa konia, tym samym zwiększając jego pewność siebie. Pierwszego dnia możemy dojść do połowy tego, co chcemy osiągnąć i jeśli koń współpracuje to dać mu spokój i dokończyć to następnego dnia, idąc dalej. Najważniejsze, by zawsze kończyć pracę z koniem czymś pozytywnym, aby z chęcią szedł na następną sesję.
Ja w tej metodzie wykorzystuję także właśnie obserwację uszu konia. Jeśli widzę, że ma uszy skupione na tym, co robię to nie idę dalej, jeśli na to nie jest gotowy. Jednak, kiedy widzę, że nastawił uszy na całkiem coś innego, wtedy idę dalej. Warto czasem wykorzystać rozproszenie konia przy odczulaniu, dlatego że zajęty jest całkiem czymś innym i często możemy dojść do dalszego miejsca niż w przypadku całkowitego skupienia konia na nas. Czyli w sumie raz skupienie jest pomocne, a innym razem rozproszenie.

To chyba na tyle tym razem, mam nadzieję, że komuś się przyda. :-)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz