niedziela, 30 grudnia 2012

Głaskanie - odbiór naszych gestów.

Głaskanie konia to dosyć prosta czynność, czyż nie? Ile ja się już nagłaskałam różnych koni to nawet sama nie mam pojęcia... Jednak czasem nawet przy czymś tak prostym zapominamy o pewnych rzeczach. O naszej mowie ciała, jaką przekazujemy podczas głaskania konia. Owszem, są konie już całkiem przyzwyczajone do dotyku, do różnych gestów, przy których brak przestrzegania pewnych rzeczy nie wpływa w większym stopniu na zachowanie zwierzęcia. Jednak są też inne konie, takie które nie są przyzwyczajone do samego dotyku, obecności człowieka, pewnych gestów, itp. Myślę, że choćby dlatego warto poznać te parę rzeczy, które pomogą nam często przy obcowaniu z różnymi końmi.

Po pierwsze - nasze oczy. Sporo osób idzie do konia, patrząc mu w oczy. Jeśli chce się konia odgonić to oczywiście, ale chcąc go pogłaskać? Pamiętajmy, że człowiek=drapieżnik, jakiekolwiek ma intencje zawsze nim pozostanie. Jak powiedział dr Robert Miller "Konie nie boja się drapieżców. One boją się drapieżnych zachowań." Często o tym zapominamy. Patrząc koniowi w oczy stajemy się drapieżnikiem, który właśnie chce zaatakować. Jeśli do tego zaczniemy się kierować w stronę konia, mając podniesione ręce z roztapirzonymi palcami to już na pewno nie zostanie to odebrane jako chęć przytulenia. Nie patrzmy przede wszystkim w oczy konia.

Przedstawię, jak należy głaskać konia na podstawie zdjęć. Najpierw powinno się podejść, dając koniowi zewnętrzną część dłoni do powąchania. Nasze palce powinny być złączone, co równa się z tym, że mamy schowane pazury. Głaszcząc, a przynajmniej wtedy, kiedy zaczynamy głaskać powinniśmy raczej używać zewnętrznej części dłoni, dlatego że wewnętrzna jest potencjalnie zdolna do złapania, zaatakowania, tak samo jak używa łap np. lew. Oczywiście, niektórym koniom nie robi to różnicy, a przynajmniej nie wpływa w większym stopniu na ich zachowanie. Jednak przydaje się to przy niektórych koniach, takich jak choćby konie dzikie, czy nie mające kontaktu fizycznego z człowiekiem.
Sprawdzałam to na pewnym młodziaku. Kiedy wyciągnęłam do niego dłoń wewnętrzną częścią w stronę jego pysia, aby pogłaskać go po czole, od razu uciekł, cofając się w głąb boksu. Za drugim razem zmieniłam technikę, kierując się do jego czoła zewnętrzną częścią dłoni. Dał się pogłaskać od razu, nawet mogłam wyciągać rękę z większą szybkością. Niby taki mały element, a wiele może zmienić.




sobota, 29 grudnia 2012

Karmienie z ręki, klepanie, nagradzanie.

Konie, jak już wcześniej pisałam, są to zwierzęta roślinożerne=ofiary. Ich głównym pożywieniem jest trawa, której nie muszą wcale gonić. Dobrze ujął to Monty Roberts - "Jeszcze ani jednemu źdźbłu trawy nie udało się uciec przed koniem." Dlatego jedzenie wcale nie jest dla nich nagrodą, gdyż i tak mają do niego dostęp (teoretycznie).
Podczas ataku drapieżnika konie rozpoczynają ucieczkę, często biegnąc na oślep, byleby pozbyć się tej presji, jaką wówczas jest właśnie drapieżnik. Nagrodę mają wówczas, kiedy zdołają uciec, pozbywając się presji i otrzymując spokój i poczucie bezpieczeństwa.
Również wówczas, gdy my pracujemy z koniem i dajemu mu jakąkolwiek presję (często nieświadomie) nagrodą dla niego będzie jej odpuszczenie w momencie, gdy koń wykona zadanie. Pamiętajmy, że koń uczy się w momencie odpuszczania.
Nagrodę w postaci jedzenia możemy stosować u psów, kotów. Dlaczego? Otóż chodzi o najważniejszą różnicę, jaka jest między tymi dwoma gatunkami. Koń=ofiara, pies, kot=drapieżnik. W naturze dzikie koty gonią swoją ofiarę, często nawet nie mając pewności, czy nie stracą więcej energii niż zyskają. Wówczas największą nagrodą dla nich jest jedzenie, czyli obiad, który złapią.
Wróćmy jednak do koni. Według mojej opinii i mojego doświadczenia karmiąc konie z ręki, tworzymy konie, które gryzą. Wiele osób stwierdza, że "ten koń po prostu taki jest". Jednak wynika to z braku szacunku, który tak naprawdę z własnej woli straciliśmy. Owszem, są różne konie. Jedne są bardziej podatne na zaczęcie gryzienia, inne mniej. Powtórzę także, że konie żyją w stadach o ustalonej hierarchii. Najwyżej ustawieni jedzą jako pierwsi lub jedzą po prostu najlepszą trawę. Można to zauważyć wówczas, gdy na padok pełny koni rzucimy siano, ale tylko w jednym miejscu. Czy wtedy konie będą rozdzielać sobie po równo? Ja się jeszcze z czymś takim nie spotkałam. Najpierw jedzą najwyżej ustawieni w stadzie, a na końcu je omega, jeśli w ogóle cokolwiek dla niego zostanie. My, karmiąc z ręki, oddajemy tak jakby swoją własną porcję, stając się tym samym właśnie takim omegą. W oczach konia jesteśmy kimś gorszym od niego, bo on może jeść nasze jedzenie. A skoro jesteśmy niżej w stadzie, tracimy również mniej lub więcej szacunku i dominacji u konia. Rozpoczyna się wtedy często gryzienie, wchodzenie w naszą strefę. Dlatego ja nie jestem za karmieniem z ręki, gdyż sama miałam niemiły incydent.. Koń, który wcześniej nie był karmiony z ręki, dostał od kogoś parę razy marchewkę. I co? Prawie zostałam ugryziona w twarz... Owszem, są wyjątki, tak jak od każdej reguły.
Oczywiście nie mówię, żeby w ogóle nie dawać marchewek czy jabłek. Jednak najlepiej wrzucać je po prostu do żłobu, raczej wtedy kiedy nie ma tam konia, żeby potem jakby sam znalazł to jedzenie. To nie jest tak, że kiedy dajemy koniowi pełno smakołyków, powiększa się nasza więź. To raczej polepszenie relacji koń-marchewka. Koń cieszy się na przyjście jedzenia, nie nas. Oczywiście jeśli ktoś chcę to w ten sposób to ja nie neguję. Każdy ma swoje sposoby, a ja się po prostu z niektórymi nie zgadzam.
Jak więc nagradzać konia? Odpuszczaniem presji i głaskaniem.

Właśnie, kolejna rzecz. Klepanie. Praktycznie wszędzie mówi się "poklep konia". Jednak czy to tak naprawdę dla niego znak, że zrobił coś dobrze? To również wynika z natury koni. Zastanówmy się, czy widząc gdzieś jakiekolwiek stado, czy parę osobników, widzieliśmy jednego konia, który klepał drugiego? Klep, klep, klep kopytkiem. Hm, no można i tak. Lecz lepszą nagrodą dla konia jest jego głaskanie. Dlaczego? Koń kojarzy to sobie z dzieciństwem, kiedy to był źrebakiem i mama lizała go właśnie w ten sposób. Dlatego jest to dla konia coś miłego.

czwartek, 27 grudnia 2012

Konie.

Postanowiłam zacząć od wyjaśnienia tego, czym, kim są konie. Z tej jednej podstawowej rzeczy wynika praktycznie wszystko, co ich dotyczy. Ich postrzeganie świata, sposób uczenia się, ich zachowania, itd.

Konie są to, jak wiadomo, ssaki roślinożerne i co z tego wynika - zwierzęta uciekające. W naturze żyją one w małych tabunach o określonej hierarchii. Ich podstawowym zajęciem jest poruszanie się w poszukiwaniu jedzenia, pobierając często małe porcje. Jednak głównymi chodami, jakich wówczas używają są stęp i kłus, gdyż muszą oszczędzać energię w razie ataku drapieżnika. Dopiero wtedy, uciekając przed nimi, galopują.

Podczas ataku pierwszą reakcją konia jest ucieczka. Nie należy on do zwierząt atakujących, wręcz woli tego uniknąć. Jednak jeśli sama ucieczka nie wystarczy, dopiero zaczynają atakować, gryząc lub kopiąc. Klacze robią to zwykle zadem i tylnymi kończynami, ogiery zaś przodem.

W stadzie koni jest ustalona hierarchia, która wciąż może się zmieniać, szczególnie wtedy, gdy do stada przychodzi nowy członek. Ten proces zmiany nazywamy dynamiką stada. Na czele stoi klacz alfa, zwykle starsza i doświadczona, wcale nie musi być silna. Podczas jakiegokolwiek prawdopodobnego zagrożenia inne konie patrzą się najpierw na reakcję klaczy alfy. Jeśli będzie ona rozluźniona i spokojna, reszta stada również zachowa spokój. Jeśli jednak klacz alfa da sygnał do ucieczki, wszyscy, bez względu na własną opinię, uciekają razem z nią. W sumie sama kiedyś to przeżyłam, stając się klaczą alfa. Byłam na hali w raz z puszczoną luzem kobyłką, dosyć strachliwą. Co jakiś czas się płoszyła, kiedy biegała i chodziła sama. Potem przyszła do mnie i zaczęłyśmy chodzić razem, zatrzymywałyśmy się. Nagle wyleciały jakieś ptaki, poczułam przepływ czegoś dziwnego, tego, co ona. I poczułam jej spojrzenie. Zauważając, że ja to zignorowałam, opuściła głowę i w ogóle się tym nie przejęła. Magia join-up. :)
Wracając do tematu - na końcu stada zwykle idzie ogier, który pogania i zagania całą resztę.

Podczas procesu dynamiki stada, czy podczas "zderzenia" dwóch ogierów, konie wcale nie używają siły, jak często jest uważane. Fakt, często na zdjęciach widzimy dwa ogiery, które ze sobą walczą. Jednak w rzeczywistości zaczynają one od pokazywania własnej siły - ganaszują się, zbierają, itp. Często tylko na tym kończą. Lecz zdarza się oczywiście czasem walka, która zawsze poprzedzona jest właśnie pokazem sił.

Oczywiście, jeśli ktoś posiada większą wiedzę niż ja (a że moja jest mała, to na pewno sporo osób) to chętnie przyjmę wszelkie uwagi i poprawienie błędów. :)

Dziś na tyle.

2.

Dobra, na razie skupię się na tym, aby dopracować wygląd bloga, a lepszego wpisu spodziewajcie się w najbliższych dniach.
Pozdrawiam.

środa, 26 grudnia 2012

1. Początek.

Od pewnego czasu, w sumie nie aż tak długiego, interesuję się behawioryzmem koni. Ich naturą, ich psychiką. Uważam, że moja wiedza jest niewielka, ale skoro mogę się nią podzielić i pomóc tym koniom i ludziom to... czemu nie?
Od razu mówię, że nie wszystko, co tu napiszę, musi zgadzać się z rzeczywistością. Jestem człowiekiem i mogę się mylić. Przypominam również, że wszystko, co wykorzystacie z tego bloga, robicie na własną odpowiedzialność.

Przytoczę też cytat Buck'a Brannaman'a:
"Praca z końmi stała się dla mnie prostsza odkąd pojąłem, dlaczego konie robią to, co robią."

I przyznam, że czuję to samo. Mam nadzieję, że kiedyś każdy z Was też to poczuje. A jeśli już poczuliście to wspaniale.

Mam również nadzieję, że nauczycie się coś z tego bloga, bo po to go zakładam. Co jest najważniejsze? Byśmy nauczyli się patrzeć oczami konia. Ich pojmowanie świata o wiele różni się od naszego i chcąc przebywać z tymi zwierzętami, myślę, że warto je poznać.

Jednak zostawię to na później, teraz muszę się wyspać, bo czeka mnie dużo pracy. Z końmi oczywiście.

Trzymajcie się i wyczekujcie kolejnego wpisu. :)